Macedonia i Grecja 2014

Konflikt grecko-macedoński nie zraża nas do odwiedzenia obu krajów jednocześnie. Plan wyjazdu realizujemy wspólnie z załogą Land Rovera oraz Jeepa. Miejscem spotkania jest Budapeszt, w którym to gościliśmy już podczas naszej podróży do Bułgarii.
„Ojcem być to pokazywać jej miejsca. To dlatego, że musi poznać świat w towarzystwie kochającego ją przewodnika.”
DZIEN 1 … dojazd … Budapeszt
Wyruszamy bardzo wczesnym sobotnim rankiem 2 sierpnia, kierujemy się na przejście graniczne z niemcami, uzupełniamy paliwo i spokojnym-równomiernym tempem podążamy do stolicy Węgier – Budapesztu.
Jazda na południe niemiec jest w miarę przewidywalna i nie napotykamy większych problemów w postaci korków. W Czechach kupujemy miesięczną winietkę i zatrzymujemy się na śniadanie. Stół suto zastawiony jeszcze domowym jadłem.
Najedzeni ruszamy w dalszą drogę do miasta, któremu początek dali Celtowie budując osadę na Wzgórzu Gellerta. Na miejsce docieramy późnym popołudniem. Jedziemy wzdłuż Dunaju.
Z zachodniego brzegu miasta jedziemy mostem Łańcuchowym na wschodnią część miasta na tyły budynku Parlamentu.
Dalej przejechać nie można, w miejscu tym zastaje nas burza z deszczem.
Gdy tylko ustaje padać deszcz jedziemy w poszukiwaniu restauracji, parkujemy nieopodal.
Mamy mięso i mamy owoce morza.
Niektóre potrawy wymagają specjalnego zabezpieczenia konsumujących owe 🙂
a na niektóre lepiej nie patrzeć 🙂
Podczas kolacji dostajemy ponaglające sms,y od reszty załogi, która oczekuje nas na umówionym wcześniej Campingu. Docieramy tam już po zmroku. Witamy się z Justyną i Adasiem oraz poznajemy załogę Jeepa, Asię i Krzysztofa. Rozkładamy się do spania, wieczorne rozmowy przy lampce węgierskiego wina i lulu.
Camping jest usytuowany nieco dalej od zgiełku miasta jednak nie myśl drogi czytelniku, że panowała tam błoga cisza. Zaraz za płotem znajdowało się torowisko dla pociągów i chyba motorniczy celowo właśnie w tym miejscu naciskał przeraźliwie ryczący klakson. Ale to nie wszystko, dodatkową atrakcją były nisko przelatujące samoloty.
DZIEŃ 2 … dojazd … Skopje
Poranna toaleta, śniadanie i w drogę. Tuż przed wyjazdem z Campingu Arena.
Zaczyna się nudna i monotonna droga.
Serbia i ponad 600 km tranzytu. Bramki na autostradzie w Serbii obsługują wyjątkowo niemili ludzie. Trzeba się przygotować, że chcąc płacić w Euro musisz mieć wyliczoną kwotę ale nie mogą to być centy, bowiem drobnych nie przyjmują !!! Nie wydają też w Euro tylko w lokalnej walucie. Odnotowaliśmy małe spięcie na linii kierowca – pracownik budki pobierającej opłaty, interweniowała policja.
Za Belgradem skręcamy w boczne drogi i szukamy jedzenia.
Dość przyzwoita knajpka z nie najgorszym jedzeniem.
noo to akurat było nie dobre 🙁
Czy ktoś pamięta takie auta na drogach Polski?
Bardzo późnym wieczorem przekraczamy granicę Serbsko – Macedońską
Od granicy mamy już niedaleko do naszego campingu pod Skopie.
DZIEŃ 3 … Skopje
Pospać nie można … budzi nas watacha psów 🙂
Camping ma w zasadzie duży potencjał, jest przy Hotelu o tej samej nazwie. Niestety są problemy z ciepłą wodą. Użytkowników niewielu.
Na pobliskiej stacji benzynowej dowiadujemy się o serwis klimatyzacji.
Po chwili prowadzeni jak po sznurku za wysłannikiem z serwisu trafiamy pod warsztat, a tam … spotykamy polską załogę Toyoty 🙂
Jedziemy na jazdę testową, mechanik trzyma tajemniczy manometr na szybie 🙂
Ten w środku to właściciel warsztatu
Dziewczyny mają zaaranżowany naprędce stoliczek kawiarniany, jest też do dyspozycji gości wifi.
Niestety autko trzeba zostawić na dłużej, więc zamawiamy taxi i ruszamy w miasto.
Skopje jak na stolicę państwa jest maleńkie, liczy bowiem niespełna 700 tys mieszkańców. Praktycznie w całości zniszczone po trzęsieniu ziemi wznosi się dzięki programowi odbudowy z wielkim rozmachem.
Monumentalne pomniki, fontanny, kicz, przepych, patos.
To tu w 1910 roku urodziła się Matka Teresa z Kalkuty znana wówczas jako Agnes Gonxha Bojaxhiu. Zaglądamy do muzeum jej poświęconego.
Pomnik Aleksandra Wielkiego.
Replika paryskiego Łuku Triumfalnego
Jedyny autentyczny element w centrum miasta, Kamienny Most na rzece Wardar. Łączy stare miasto z nowym. Rzeka Wardar – w mitologi czarna, piękna rzeka, w której obmywali się Bogowie wierząc, że zapewni im płodność i obfite życie. Pisał o niej Homer jako o najczystrzej rzece świata.
Fontanna poświęcona Matkom Macedonii
W tle 13 metrowy pomnik Filipa II
Stara część Skopje to muzułmańska dzielnica, most przenosi nas w czasie do Małego Stambułu. Znajdujemy to Stary Targ z niezliczoną ilością straganów i kawiarenek.
Czas na posiłek
Sałatki są mega pyszne.
Na lokalnym targowisku kupujemy owoce i warzywa. Pomidory smakują tu zupełnie inaczej
Opuszczamy Skopje i kierujemy się na południowy zachód do Kanionu Matka, który jest oddalony od Skopje niespełna 15 km.
Jest to sztuczny zbiornik powstały po wybudowaniu tamy na rzece Treska. Mijamy zaporę i umieszczoną na niej elektrownię. Nieco dalej jest restauracja oraz przystań dla łódek.
Kanion Matka to urokliwe miejsce, wynajmujemy łódź i płyniemy pomiędzy pasmami górskimi , z jednej strony góry Wodna , a z drogiej góry Osoj – Kowaczica, na których poukrywanych jest wiele monastyrów pamiętających czasy tureckie, między innymi św. Andrzeja i św Mikołaja.
Nad brzegami liczne domki .. lub szałasy, ponoć wszystkie postawione nielegalnie
Wycieczka zagląda też do jaskini. Jest niewielka i zwiedzanie przebiega szybko.
Nasz plan podróży po bezdrożach szybko tego dnia się kończy, tuż za Klasztorem Matka leśny dukt widziany na mapach googla jako polna droga okazuje się nieprzejezdny. Postanawiamy objechać jednak na kolejnej drodze staje przed nami brama, za którą stoją ludziki z bronią. Wycofujemy się na pobliską polankę i w okolicy Górnej Matki spędzamy noc.
Miejsce biwakowe z dala od domostw na polance.
DZIEŃ 4 … jezioro Kozjak
Poranek na wspomnianej polance, budzi nas piękne słońce, które zapowiada wspaniały dzień.
Słońce zachęca do wstawania?
Jak zwykle na wyjazdach z samego rana witają nas zwierzęta, tym razem są to owieczki.
Kawałek drogi musimy pokonać asfaltem.
Napełniamy zbiorniki krystalicznie czystą górską wodą
No niestety, kraje bałkańskie tak już mają, wszechobecne śmieci
widok na miejscowość Sadlarevo
Sesja zdjęciowa na wzniesieniu 1400 mnpm
i dalej w drogę
„Tu byłem ? Tony Halik” , takie napisy można spotkać wyryte w wielu zakątkach świata pozostawione przez słynnego podróżnika. Nasze może nie są tak trwałe ale zostawiamy swój ślad.
Zbliżamy się do Jeziora Kozjak, które to jak Kanion Matka jest również sztucznym zbiornikiem na rzecze Treska. największym w Macedonii. Liczy sobie 32 km długości, a w najgłębszym miejscu ma 130 m. Tyle samo też mierzy tama, która służy głównie do ochrony p/powodziowej , a w niewielkim stopniu do produkcji energii.
Most na Jeziorze Kozjak, przekraczamy go i jedziemy wschodnim brzegiem jeziora.
Piękna szutrowa droga zachęcała do szybszej jazdy, niestety złapaliśmy kapcia.
… czuję presję na plecach …
z odsieczą przybył Adam
Piękny niespełna roczny Wrangler został brutalnie rozdarty, co prawda naprawiliśmy go za duże pieniądze / jakiś zapas trzeba mieć / ale po powrocie do domu wywaliłem go zastępując nowym.
Po drodze znaleźliśmy wspaniałą miejscówkę na nocleg. W miarę płaski placyk z niewielką kapliczką i bieżącą wodą ze źródła.
Bo piwo to trzeba umieć otwierać 🙂
Pogoda lekko się załamuje, rozpinamy roletę i chronimy się przed deszczem.
DZIEŃ 5
Gostivar, szukamy miejsca gdzie możemy naprawić oponę, przy okazji dziewczyny kupują pieczywko.
Warsztat połączony jest z myjnią na wolnym powietrzu, niejako na parkingu. Mycie auta jest gratisem za naprawę opony. Lokalizacja warsztatu 41*47′ 46″ N ; 20* 55′ 01″ E
w oczekiwaniu na naprawę
Tuż za miejscowością Lenovo zatrzymujemy się nad jeziorem Mavrovo na posiłek. Część załogi planuje chłodną kąpiel jednak brzegi jeziora w tym miejscu są bardzo grząskie i muliste. Poniżej widać jak Weronika zapada się i jezioro ją wciąga 🙂
Kawka z naszego ekspresu
Na tym samym jeziorze, na jego południowym krańcu w miejscowości Mawrowo znajduje się Stary Kościół, który jest w … wodzie. W zależności od wysokości wody jest bardziej lub mniej zalany. Spotyka się w sieci zdjęcia gdzie można dojść do murów kościelnych suchą stopą jednak są też momenty, że woda sięga wysoko do okien. Lokalizacja 41*39’36” N ; 20*44’08” E
Nowy Kościół posadowiony nieco wyżej.
Polska myśl techniczna , nieco zmodyfikowana, gdzieś w górach Macedonii.
Dość późno docieramy do Ochrydu, szukamy naszego campingu, który okazuje się nieciekawy. Lokalizacja jest dobra bo nad jeziorem , jednak zaplecze sanitarne i mieszkańcy tego campingu skutecznie nas odstraszają. Camping to Camp Andon Dukov – odradzamy.
Niestety sam Ochryd to jak Zakopane dla polaków. Kolejny camping / Campgrounds Eleshec / jest pełny i nie mogą nas przyjąć. Zaczyna się już robić ciemno, a na dodatek jest jakaś awaria sieci energetycznej, na ulicach mrok. Znajduje nas jakiś człowiek, który poleca nam motel w Pesztani, decydujemy się i po chwili możemy uczcić miniony dzień lampką wina.
DZIEŃ 6 … Ochryd
Pobudka w motelu, widok z okna słaby ale nie po to tu przyjechaliśmy. Toaleta poranna i zmykamy w dalszą drogę.
Na parkingu przed motelem jak w muzeum , kilka modeli Citroena 2CV. Kultowe wręcz auto, które produkowane było w latach 1949-1990. W 1936 roku dyrektor firmy powiedział :„chcę aby w aucie mogły wygodnie pomieścić się cztery osoby wraz z koszykiem zawierającym 60 jaj i by podczas jazdy z prędkością 50 km/h nie zrobiła się jajecznica”, … i tak powstała 2CV, ka 🙂
Kamienista plaża tuż przy motelu.
to baner naszego motelu
Wracamy do Ochrydu, parkujemy nad brzegiem jeziora i pośpiesznie szukamy knajpki gdzie moglibyśmy zjeść śniadanko.
Na dobry początek kawka
Studiowanie menu, wybór nie jest łatwy
i lądują dania na stole
Z pełnymi brzuchami idziemy zwiedzać Ochrydę, która leży u podnóża góry Galiczica.
Lokalny naganiacz i zaklinacz turystów zachęca nas na rejs łodzią po jeziorze Ochryd za symboliczną oczywiście opłatą.
Nie trzeba nas długo było namawiać, cała nasza grupa na pokładzie
Mamy niepowtarzalną okazję zobaczyć od strony wody cerkiew św. Jana Teologa z Kaneo.
Ja z Kapitanem naszej łodzi.
Cerkiew św. Jana Teologa z Kaneo powstała w XIV wieku łączy elementy bizantyjskie i ormiańskie.
Idziemy w górę do miejsca gdzie znajdują się ruiny bazyliki św. Erazma. Po drodze napotykamy śmietnisko przy powstającym tu – kompleksie uniwersyteckim, który jest budowany na wykopaliskach archeologicznych. Z tego też względu Ochryda może zostać skreślona z listy światowego dziedzictwa UNESCO.
Cerkiew św. Kliment i Pantelejmon jest repliką starszej cerkwi Św. Pantelejmon, zbudowanej przez św. Kliemnta Ochrydzkiego w roku 863 na tym samym miejscu, na fundamentach dużej pięcio nawowej bazyliki wczesnochrześcijańskiej. Sam zaś św. Kliment został pochowany w podłodze cerkwii w grobie, który sam sobie przygotował
Ruiny bazyliki w. Erazma, zachowane fragmenty podłogi.
Przy cerkwi stragany, przy jednym z nich sprzedaje świecidełka … polka.
Wspinamy się wyżej na wzgórze, do Twierdzy Samuela powstałej w IV wieku pne, która góruje ponad Ochrydą .
Twierdza chroniła miasto ponad 3 kilometrowym murem, a do miasta prowadziły trzy bramy, z których zachowała się tylko jedna – Górna Brama.
oj gorąco …
Stara część miasta jest bardzo urokliwa, wąskie uliczki zachęcają do odwiedzin. Architektura staromiejska przeważa w górzystej części gdzie zamieszkiwali głównie chrześcijanie, na terenach płaskich przeważała ludność muzułmańska.
Teatr antyczny został zbudowany ponad 2000 lat temu w okresie helleńskim. To co się zachowało to tylko część dolna teatru, która została odkryta przez archeologów w 1980 roku
Cerkiew św. Zofii
Luch time !!
Powoli opuszczamy Ochrydę i udajemy się dalej w naszą podróż.
Jedziemy na południe i dalej na wschód w kierunku jeziora Prespa przez Park Narodowy Galiczica.
Nieco zbaczamy z drogi i wjeżdżamy na 1950m do opuszczonej stacji meteo na szczycie Lako Signoj. Krajobraz jest katastroficzny, różnica wzniesień to 400m
Połamane słupy energetyczne jak zapałki.
Zapewne przy bardziej sprzyjającej pogodzie można by dostrzec za jeziorem Ochrydzkim wschodnie góry Albanii, a na jeziorze Prespa wyspę Węży , a z nią już granice grecką.
Resztki budynków
Toaleta
Ponoć nie sprzęt się liczy 🙂
Jest mega 🙂
Widoki wspaniałe, z tego szczytu możemy podziwiać jezioro Ochryd i Prespa jednocześnie.
i jesteśmy na dole
Dzisiejszy dzień chcemy zakończyć biwakiem nad jeziorem Prespa. Jedziemy do Stenje i nieopodal nad brzegiem zatrzymujemy się.
DZIEŃ 7 … Macedonia … Albania … Grecja
i to jest to co tygryski lubią najbardziej 🙂 nocleg w takich okolicznościach jest niesamowity
zaledwie kilka metrów dzieli nas od brzegu jeziora Prespa
widok z sypialni , aż nie chce się wstawać
auto spakowane do dalszej podróży, jedziemy w okolicę wyspy Węży – Golem Grad
łodzie płynące na Golem Grad
I rzeczona wyspa. Ciekawostka jest , że jest to jedyna wyspa należąca do Macedonii, ma powierzchnię 0,18km2 i jest dostępna dla turystów od 2008 roku. Jest siedliskiem węży, żółwi, pelikanów, kormoranów i innych gatunków zwierząt. Nie decydujemy się jednak na odwiedzenie jej.
zabudowania we wsi Konjsko
Po chwili jesteśmy już w Albanii
Przejście graniczne, ruch niewielki
Widok na jezioro Prespa i wyspę od strony Albanii
Granica Albańsko-Grecka, jest niesamowity tłok.
Greckie klimaty … miejscowość Konitsa i stary kamienny most na rzece Aoos
Woda jest krystalicznie czysta i niesamowicie zimna.
zakupy, świeże greckie warzywa i owoce
świeża i czysta woda … za darmo
Jedziemy do Vikos, a tę drogę pokonamy jutro
niewielka wioska Vikos
szukamy noclegu
nasze miejsce noclegowe
a wieczorem … biesiada
zdrówko … za nasze wakacje
DZIEŃ 8 … Grecja
Noc spędziliśmy w otoczeniu największego w Europie wąwozu w kameralnym moteliku ze śniadaniem.
Wstaję dość wcześnie , mam piękną panoramę częściowo przykrytą chmurami.
centralny punkt miasteczka
Idę do punktu widokowego na Wąwóz Vikos, niepozorna ścieżka prowadzi pomiędzy zabudowaniami … toyota jest tu popularnym środkiem transportu
… i sam Wąwóz Vikos
Już spakowani, poranna kawa w promieniach wschodzącego słońca
Wracamy w dół drogą do Aristi aby za chwilkę wjechać na drugą górkę tą własnie serpentyną.
w Grecji takich kamiennych starych mostów jest bardzo wiele i będziemy je spotykać co i rusz na naszej trasie
Dojeżdżamy do Papingo, uroczego i spokojnego miasteczka leżącego w Parku Narodowym Vikos – Aoos. Zostawiamy samochody na dużym parkingu i ruszamy na pieszo.
W tak małym miasteczku jest sklepik z rękodziełem, tu kupujemy m.inn. filiżanki i samogon Ouzo.
zatrzymujemy się w lokalnej małej restauracyjce na kawę i soki
Most kamienny w Aristi z looooodowatą wodą, czego doświadczyła Weronika 🙂
Piękny most kamienny Kokkorou, wyschnięte koryto rzeki. W internecie można spotkać zdjęcia tego mostu z wodą płynącą pod nim.
Miejsce jest magiczne
Widok na stary i nowy most
Chyba najładniejszy kamienny most Bagia, dawna nazwa wioski Kipi. Niedaleko głównej drogi, nieco zarośnięty, tajemniczy
Toyota jest wszędzie
Dikorfo , Zagoria
W końcu możemy poczuć trochę dróg szutrowych
Góry Mitsikeli z najwyższym punktem 1810 mnpm, piękne widoki i super drogi
Gdzieś tam w dole jest Joanina
zimą musi być tu nieciekawie skoro stoją takie znaki
Gdzieś tu na tym parkingu miała być jaskinia Perama, jednak …. jej nie ma .. może złe namiary mieliśmy. W cieniu drzew mały lunch … wieprzowina w sosie własnym w oryginalnym opakowaniu smakuje zawsze tak samo 🙂
Joanina i zakupy w lokalnym hiper super markecie
Mityczna rzeka smutku – Acheron, jedna z pięciu rzek Hadesu. Acheron znaczy tyle co „lament”. Tą rzeką w Boskiej Komedii Dantego przewożono potępione dusze.
My pomimo lodowatej wody spacerujemy w górę rzeki na tyle na ile nam pozwala głębokość.
Jest już dość późno, słońce jest nisko jednak widoki zapierają dech w piersiach, a krystalicznie czysta woda i wysokie klify dopełniają niesamowitych wrażeń.
oj zimno …
Szukanie miejsca noclegu troszkę nam zajęło, znajdujemy go w dole rzeki po drugiej stronie mostu. Gościnny grek mieszkający w niemczech mający za żonę polkę udostępnia nam za niewielką opłatą miejsce nad rzeką.
DZIEŃ 9 …
Dziś dojazd, a właściwie dopłynięcie na wyspę Zakyntos.
Ale ale co my tu mamy na śniadanie?
naleśniki z nutellą ? w warunkach terenowych?
spotykamy sporo wędrujących żółwików po drodze, nie są to taaaakie żółwie jak w Omanie ale te chociaż są żywe i można je wziąć w ręce.
to typowy żółw grecki, samice osiągają około 1 kilograma, a karapaksy mają długość do 30 cm. Ciekawostka: w Polsce ten żółw jest uznawany za gatunek inwazyjny !
z Jeepem coś się dzieje , sprawdzamy w lokalnym warsztacie, niektórzy mają radochę
tzn Krzysiek sprawdza, a my zatrzymujemy się w miejscowej knajpce
kawka, soczek, wifi … jest doooobrze 🙂
Niestety wjazd na Rio-Antirio Bridge płatny. Ma 2883 m długości i 27 m szerokości. W chwili otwarcia w 2004 roku był to najdłuższy most wantowy na świecie.
owoce, warzywa , mniam
w oczekiwaniu na prom na wyspę, startujemy z Killini
jest troszkę czasu więc używamy z Weroniką kąpieli w cieplutkim morzu na plaży w Killini
auto już na promie
zajmujemy miejsce na dziobie
podróż wodami Morza Jońskiego trwa około godzinę
i wita nas Zakyntos … Zante
Jedziemy na zaplanowany wcześniej camping w Alykes, niestety nie mamy rezerwacji więc nie wiemy czy będzie miejsce. Kiedy docieramy na miejsce zarządca wskazuje nam miejscówkę, niestety nie przypada nam ona do gustu, mamy do wyboru ziemię bez trawy lub jakiś biały pylący żwirek. Jednak szczęście nas nie opuszcza, tuz przy bramie campingu jest placyk z piękną zieloną trawą z zadaszeniem. Okazuje się , że można tu zaparkować 🙂
Wieczorem uczta w restauracji
Powrót na camping na wypasie 🙂
czas iść lulu.
DZIEŃ 10 … Zakyntos
Wspomniane wcześniej miejsce naszego biwakowania.
Laaaba i nic nie robienie. Do morza mamy jakieś 30 metrów, a pomiędzy morzem a naszym obozowiskiem mamy basen.
Woda czyściutka, cieplutka 🙂
zabawy w basenie
widać zadowolenie na twarzy 🙂
przy basenie jest mały bar, w którym można coś wypić …
i co nieco zjeść
nasz Camping
w pobliskiej rzeczce dokarmiamy ławicę rybek głodomorów
a ten co? udaje paczkę laysów?
a kasa płynie szerokim strumieniem
Adaś tu nie będziemy jeść , idziemy dalej
świecidełka ach świecidełka
a wieczorem … grecka uczta, w tej restauracji byliśmy też wczoraj
DZIEŃ 11 … cd nic nie robienia 🙂
śniadanko mocno energetyczne, dziś płyniemy stateczkiem wycieczkowym do zatoki wraku
Jesteśmy na nabrzeżu i oczekujemy na naszą łódź
i w drogę , a raczej w morze
dopływamy do zatoki Wraku, i już wiemy, że nie będzie fajnie
ilość ludzi na tym skrawku piachu jest zadziwiająca, niesamowity tłok i ścisk
osławiony wrak na plaży
rdza powoli szamie to co zostało
plamy oleju na wodzie i spaliny 🙁
w końcu opuszczamy to miejsce
Błękitne Jaskinie
Kąpiel w morzu, skoki ze statku
Po powrocie z rejsu stateczkiem przesiadamy się do naszego auta i jedziemy w głąb wyspy. Przedzieramy się poprzez gaje oliwne.
tu … gdzieś powinna być ogromna flaga grecka … ale jej nie ma, a w tym wiatraku można wynająć pokoik
piękne widoki 🙂
stare drzewa oliwne
po drodze napotykamy fabryczkę oliwy, zatrzymujemy się i robimy zakupy
Jaka miła niespodzianka, na wyspę zawitał nasz polski fiat, wersja picup
Dojechaliśmy do Zatoki Wraku ale oglądamy ją z zupełnie innej perspektywy i to nam bardziej się podoba, jest zachód słońca.
z lokalesem sprzedającym … coś tam
DZIEŃ 12 … opuszczamy wyspę
Tak, tak kończy się sielanka na wyspie Zakyntos. Wsiadamy na prom i płyniemy na stały ląd.
Temperatura zewnętrzna prawidłowa jak na wakacje.
Kierujemy się na północny – wschód, dziś odwiedzimy prastare miasto Delfy i świątynię grecką u stóp Parnasu.
Miasteczko jest niewielkie ale urocze, wąskie uliczki, zakamarki, cisza i spokój.
Parkujemy samochody, damska część załogi pozostaje w miasteczku, jest bardzo gorąco i nie mają ochoty iść do ruin.
Ja z Adamem i Krzyśkiem wspinamy się mozolnie i podziwiamy ruiny.
i dalej w drogę …
Późnym wieczorem meldujemy się na campingu pod samymi meteorami, jest bardzo dobre zaplecze sanitarne 🙂
Dzień 13 … Meteora
Skoro świt pijemy kawę w campingowej kawiarni i opuszczamy camping, Weronika nakleja przy recepcji naszą nalepkę Husky Crusing 🙂
Jedziemy w górę do pierwszego klasztoru
Monastyry na szczytach skał osigąjących 540 mnpm.
Najstarszy klasztor założył św Atanazy w roku 1336 podczas wojny Bizancjum z Serbią.
Jesteśmy tak wcześnie, że nie ma jeszcze tłumów.
Łącznie wybudowano 24 klasztory z czego obecnie 6 jest zamieszkałych, cztery męskie i dwa żeńskie.
Taki strój obowiązuje podczas zwiedzania klasztorów, długie spodnie i kiecki zakrywające kolana i ramiona.
mrauuu, monastyczny kot
upadłe psy… upolowała Weronika
i znów gustowna kiecka 🙂
Fotograf w akcji 🙂
Mechanizm , który służył do wciągania wszystkich potrzebnych rzeczy do klasztoru. Na linach wciągano nie tylko środki niezbędne do życia ale także ludzi.
Kolejny nasz ślad
Po zwiedzaniu Meteora kierujemy się na północ, do Macedonii.
na nocleg zatrzymujemy się na znanym już nam campingu w Skopie
Dzień 14 …powrót do domu
Niestety za każdym razem przychodzi ten czas kiedy trzeba wracać do domu, kiedy trzeba przerwać podróż i tym razem tak tez się dzieje.
Po meczącej podróży podczas , której spędziliśmy 5 godzin na granicy serbsko-węgierskiej, braku miejsc noclegowych w Sheged, docieramy gdzieś za Budapeszt, tam padamy ze zmęczenia i zasypiamy w samochodzie. Kilka godzin snu i dalej w drogę.
Dzień 15 … Praga
odwiedzamy Pragę
tego samego dnia jesteśmy już w domu…
… za wspólną podróż dziękuję mojej córce Weronice..
„Ojcem być to pozostawać gotowym do oddania jej swojego życia w każdym momencie. To po to, by wiedziała, że idee są potężniejsze od lęku przed śmiercią i że życie ma wartość dopiero wtedy, gdy warto za coś umrzeć.”