RUMUNIA 2012 JULY

Wyprawa do Rumunii, 4300 km, 1600 km po drogach Rumunii, 600 km zupełnego offroadu.

Wyruszamy 18.07.2012 o godzinie 5.00 rano. Do pokonania mamy 1400 km praktycznie po samych autostradach: jedziemy przez Niemcy, Czechy /winieta/, Słowację /winieta/, Węgry /winieta/ do rumuńskiego /winieta/ miasteczka Baile 1 Mai gdzie mamy spotkać się z resztą uczestników wyprawy. Docieramy na camping w godzinach wieczornych doliczając jedną godzinę na zmianę czasu.

Zarys trasy pokonanej z północy na południe:

rumunia 1

i trasa powrotna

rumunia 2

Dzień 1

Rano dnia następnego wstajemy wcześnie, jedziemy jeszcze do pobliskiej miejscowości Oradea nabyć kartę sim i zatankować. Z bankomatu wybieramy lokalną walutę : Lej Rumuński /RON/ , który dzieli się na 100 bani, banknoty są ….plastikowe!! Tak , Rumunia jest drugim krajem na świecie, który wprowadził  plastikowe banknoty, pierwszym jest Australia, a trzecim Kanada. Kurs Leja do złotego jest po zaokrągleniu 1 ;1.  Oradea jest miastem około 200 tysięcznym leżącym blisko granicy węgierskiej.

Dzień 1 stanowi niejako dojazdówkę, poruszamy się wyłącznie po asfaltach. Mamy do pokonania 220 km, a celem jest camping w Salciua de Jos / 46*23’57” N ; 23*26’12” E /. Jedziemy więc do Transylwanii / Siedmiogrodu /, poprzez Góry Zachodniorumuńskie / Carpatii Occidentali /.

Mniej więcej w połowie drogi skręcamy w kierunku Masywu Biharu w Góry Apuseni zobaczyć Jaskinię Niedziwiedzią / Pestera Ursilor ; 46*33’16” N ; 22*34’11” E /. Jaskinia leży w okolicach wsi Chişcău. Samochody parkujemy na płatnym parkingu i czeka nas spacer w górę do wejścia do jaskini.

Jaskinia Niedźwiedzia została odkryta stosunkowo niedawno, bowiem w 1975 roku, a jej wiek szacuje się na około 50 tysięcy lat.

Jaskinię odkryli robotnicy pracujący przy wydobyciu marmuru, a pierwsze grupy turystów mogły wejść do jej wnętrza w roku 1980.

Jaskinia została nazwana Niedźwiedzią, ponieważ w jej wnętrzu znaleziono kości tych zwierząt, których wiek określa się na 15 tyś. lat. Wiele z tych kości było w stanie nienaruszonym, a jeden szkielet można oglądać nawet dziś.

Jaskinia Niedźwiedzia jest uznawana za jedną z najpiękniejszych w Rumunii. jej długość wynosi 1500 metów, jednak nie cała została udostępniona turystom. temperatura panująca we wnętrzu to 10*C.

Wejście i wyjście z jaskini otaczają liczne kramiki z lokalnymi wyrobami rzemiosła i smakołyków. Kupujemy jakiś placek.

Kurtos Kalacs przysmak, który po raz pierwszy spróbowaliśmy w Białce Tatrzańskiej zimą. Tu, w Rumunii w wersji XXXXXL. Jest to węgierski specjał ale bardzo popularny w Rumunii. Kto nie jadł niech żałuje.

Kierujemy się na wioskę Salciua de Jos na camping w pobliżu rzeki.

Camping jest super, ma nawet basen 🙂 Czasy świetności były bardzo dawno temu.

Dzień 2

Jako pierwsi ruszamy z obozu na rumuńskie bezdroża.

Niedaleko campingu w wiosce Salciua de Sus skręcamy w lewo i jedziemy na górskie połoniny.

Drogi nie są zbyt wymagające, pogoda dopisuje. Spotykamy opustoszałe, rozproszone na ogromnym terenie domy i pasterskie szałasy.

Przejeżdżając przez wioskę Dupa Deal zauważmy budynek poczty. Okazuje się, że jest czynny. Zatrzymuję się i idę do środka urzędu, w niewielkim pomieszczeniu za biurkiem jest pracownica z którą próbuję nawiązać kontakt jednak bariera językowa jest nie do przejęcia. Udaje mi się jednak uzyskać zgodę na przyklejenie naklejki z logo MD / 46*19’34” N ; 23*25’36” E

Po drodze spotykamy wiele opuszczonych domów, do jednego postanawiamy wejść.

Z okien samochodu takich opuszczonych domów widać więcej.

Spotykamy też zamieszkałe domostwa. Przy tym domu zatrzymaliśmy się na dłużej z powodu niesamowitych pszczelich uli, które ustawione były na ścianie domu na specjalnych półkach. Roje pszczół latały dosłownie wszędzie, a wśród nich stał właściciel, który nic sobie z tego zupełnie nie robił.

Dzień drugi to dystans do pokonania około 70 km, a miejsce obozu zaplanowane jest na zupełnym odludziu na wysokości 1100 m npm

Zaskakuje technologia wykonania płotu, naturalny materiał,

i domu prawdopodobnie przygotowanego do otynkowania gliną.

Na wzniesieniu w okolicy Valea Alba.

Końcówka trasy staje się wyzwaniem, spokojna szutrowo-piaskowa droga zamienia się w kamienisty podjazd. Część aut, kilka Land Roverów rezygnuje z tego dojazdu i wybiera objazd.

Dzień 3

Dziś zmierzamy na południe, do przejechania mamy około 230 km.

W napotkanym miasteczku Zlatna, podziwiamy lokalne impresje artystyczne. Niedokończona budowa stała się miejscem wyrazu artysty.

Mieszkańcy wykonują codzienne czynności piorąc dywany w korycie rzeki.

Górskie ścieżki zaskakują na każdym kroku, tu napotykamy basen i nic wokół.

Młody mieszkaniec wioski pozuje do portretu, w której się zatrzymujemy na chwilkę.

W okolicy Gelmar skręcamy w prawo na drogę nr 7 i jedziemy do Hunedoara zobaczyć zamek.

Już na początku miasta widać okazałe budynki z niezwykłymi dachami. Kunszt wykonania blacharki jest niesamowity.

Zamek w Hunedoarze – Castelul Corvinilor, jest przykładem gotyckiej architektury obronnej , choć nigdy nie spełniał funkcji militarnych. Powstał w XV wieku.

Cerkiew św. Mikołaja, pochodzi z 1634 roku.

Po obiedzie w lokalnej restauracji z wifi i klimatyzacją, tankujemy i ruszamy dalej.

Opuściliśmy już drogi asfaltowe i górskimi szutrami jedziemy w kierunku północnej części drogi 67C czyli Transalpiny.

Sielskie klimaty dominują.

Na nocleg zatrzymujemy się w Cabana Oasa tuż przy Transalpinie / 45*34’49” N ; 23*37’21” E /

Dzień 4

Pensjonat o podanej powyżej nazwie nie zasługuje na jakikolwiek opis, warunki tam panujące daleko odbiegają od norm europejskich, a łazienko-toalety….cóż…po prostu są.

Dziś przed nami 140 km, mniej więcej połowa po asfalcie Transalpiny i reszta szutrami.

Transalpina jest w ciągłym remoncie, trzeba uważać bowiem odcinki asfaltowe mogą niespodziewanie się urwać.

I pojawić się.

Droga jest naprawdę kręta.

Tu jest większy spokój, nie ma takiego natłoku aut jak na Transalpinie, spotykamy jedynie zbieraczy jagód, których tu jest bardzo dużo.

Jedziemy koło Rezerwatu Miru-Bora, a w oddali widzimy Lacul Vidra – Jezioro Vidraru powstałe poprzez utworzenie tamy na rzece Arges.

Teren, na którym jesteśmy to Góry Latoritei.

Jęzory Jeziora Vidra.

Chcemy być sprytni i szukamy skrótu, zbaczamy z trasy, jednak coś co wyglądało na drogę kończy się przy ścianie lasu, która jest na bardzo stromym zboczu. Stoi tam tylko opuszczony dom z budynkiem gospodarczym, teren wokół jest zarośnięty i widać, że od dawna nikt tu nie zaglądał. Musimy zawrócić. / 45*23’22” N ; 23*47’30” E /

Po kilkudziesięciu minutach znów jesteśmy na poprzednim traku. Jedziemy w kierunku Ciungetu.

Po lewej mijamy Rezerwat Padurea Latorita, zatrzymujemy się przy górskiej rzece, łowimy coś na ząb.

Jadąc przez Valea Latoritei mijamy dwie tamy: Baraj Petrimanu na Jeziorze Petrimanu i Baraj Galbenu na Jeziorze Galbenu.

Obóz mamy przed Jeziorem Galbenu 45*21’52” N ; 23*43’31” E, w Valea Latoritei praktycznie w Rezerwacie Lezerul Latoritei, który jest troszkę na zachód.

Dzień 5

Okolica, w której mamy nocleg jest chętnie odwiedzana przez lokalną społeczność. Obóz rozbijamy w sąsiedztwie rumuńskiej ludności, która to spędza w ten sposób weekend.

O 8.30 opuszczamy obozowisko i kierujemy się na południe do Vaideeni. Dziś do przejechania jest około 100km. Wjedziemy na dość sporą wysokość – 2125 mnpm. i osiągniemy maxymalną prędkość 84 km/h.

Widok na obóz

Powoli z doliny wspinamy się pod górę i z zalesionych dróg wjeżdżamy na otwartą przestrzeń.

Po prawej widzimy już Muntii Capatanii czyli w wolnym tłumaczeniu Góry Czaszka, które za chwilkę przejedziemy.

A za chwilkę na drugą, ta na zdjęciu poniżej na środku.

I już jesteśmy / 45*19’39” N ; 23*50’47” E /

Po zjechaniu ze szczytów wracamy na trak, droga jest chyba po remoncie, kamienista.

Zbliżamy się do miasteczka Polovragi, tu mieliśmy zobaczyć jaskinię ale zaglądamy tylko do Klasztoru Polovragi.

Wszechobecne na ulicach studnie. Mniej więcej co 50 metrów jest jakaś studnia, niektóre są zwykłe zaś inne bogato ozdobione.

Klasztor Polovragi dla mniszek. / 45*11’28” N ; 23*47’19” E /

Przed klasztorem widzimy prawdziwy wóz cygańskich romów, odbiega on nieco od opisywanych kolorowych wozów. Podczas kiedy robiłem zdjęcia zostałem skrzyczany przez właścicielkę wozu.

Postanawiamy zboczyć z traka i jedziemy na północ zwiedzić Jaskinię Muierilor zwaną też Jaskinią Babską /45*11’36” N ; 23*45’16” E /. Jaskinia jest na wysokości 650 mnpm, ma trzy poziomy o łącznej długości korytarzy 3,5 km. Jeden z poziomów jest udostępniony turystom. Podobno jaskinię zamieszkiwali zarówno ludzie jak i zwierzęta. Nazwa Babska wywodzi się z tego, że ukrywały się tu kobiety z pobliskich wsi w czasie najazdów tureckich.

Jaskinia jest dość niska i mokra. Przed wejściem do jaskini należy pamiętać, że wyjście jest około 2-3 kilometry dalej, więc czeka mała wycieczka.

Wracamy do Baia de Fier i jedziemy asfaltem do Novaci, gdzie jest mały ryneczek z głównie arbuzami, usiłujemy znaleźć jakąś lokalną knajpkę z lokalnym jedzeniem ale jest tylko …pizza.

Kierujemy się na miejsce obozu. Docieramy tam późnym popołudniem. Zaczyna padać deszcz, początkowa euforia zmienia się w niepokój, bowiem pada i pada i pada. Padało cały wieczór, w nocy chyba też i ranek był również mokry. Zabrana przypadkowo plandeka spełnia swoje zadanie chroniąc nas przed deszczem. / 45*11’25” N ; 23*36’52” E /

Dzień 6

Dzień 6 był długim dniem, przejechaliśmy 220 km, zrobiliśmy dwa dni w jeden.

Po wyjechaniu z obozu w miejscowości Crasna skręcamy w prawo w góry, po przejechaniu 2 km zatrzymują nas robotnicy, podczas rozmowy dowiadujemy się, że droga jest nieprzejezdna! Wieczorne i nocne ulewy spowodowały osuwiska i na drogach zalegają kamienie. Zostają nam rzekome atrakcje na drogach asfaltowych.

Drogą 665 jedziemy do Skansenu Wsi Wołoskiej. / 45*06’26” N ; 23*21’15” E /, który jest przy samej drodze. Początkowo zastanawiamy się czy wejść do skansenu? Pogoda też nie zachęca do wycieczek po świeżym powietrzu ponieważ zaczyna lekko padać, jednak decydujemy, że zwiedzimy.

Skansen jest we wsi Curtisoara, domy zostały sprowadzone z różnych miejsc i złożone ponownie.

Na uwagę zasługuje ten dom, część mieszkalna jest na piętrze i na piętrze ale na zewnątrz jest też toaleta. Mostek łączący dom z toaletą jest nawet zadaszony. Budowanie domów tak wysoko ma swoje uzasadnienie w ilości opadów śniegu w górach.

A to jest kurnik.

Od skansenu niedaleko mamy do większego miasta – Targu Jiu, tam stoi wątpliwej jakości atrakcja – Kolumna Nieskończoności rzeźbiarza Constantina Brâncu?iego.

Kolumna stoi w parku gdzie rosną fajne drzewa.

Infrastruktura naziemna robi wrażenie.

Szybko robimy wyjazd z miasta w kierunku północnym do miejsca obozu w rejonie Parku Defileul Jiului.

Około 13.00 jesteśmy na miejscu obozu, polanka nie zachęca do rozbicia obozu, podejmujemy decyzję o kontynuowaniu jazdy.

Za namową orga jedziemy do Parku narodowego – Parcul National Domogled Valea Cernei.

Sama dojazdówka przez Góry Valcan jest piękna.

Mijamy jakąś wioskę.

Jesteśmy niedaleko Parku.

Jest oczekiwany park.

Trasa przez park okazała się totalną porażką widokową. Nic tylko drzewa i krzaczory i drzewa i krzaczory. Może były dwa miejsca gdzie można coś podziwiać. Ogólnie nie polecam przejazdu przez ten park.

Zaplanowane miejsce obozu w okolicy jeziora Prisaca – pensjonat okazuje się zajęty, nie mamy sił i ochoty na namiot i własne jedzenie, postanawiamy jechać do Baile Herculane.

Nareszcie jakieś widoki – Jezioro Prisaca.

Baile Herculane, niesamowite miasto znane od czasów rzymskich. Uzdrowisko z gorącymi, radioaktywnymi źródłami.

Niestety docieramy do miasta w późnych godzinach wieczornych, szukamy noclegu, wynajmujemy pokoje w pensjonacie Speranta i idziemy na kolację do restauracji. Brak zdjęć 🙁

Dzień 7

Dziś równie ambitny plan. Jedziemy na południe do Orsowa, dalej piękną trasą wzdłuż Dunaju, do Droberta-Turnu Severin, dalej do Craiova, Pitesti, do Curtea de Arges tu cel dnia dzisiejszego Trasa Transfogarska, później na maxa do granicy przez Sibiu, Deva w kierunku Oradea. Padamy niestety jakieś 80 km przed Oradea. Tego dnia zrobiliśmy ponad 600km.

Ale od początku.

Dolina Dunaju, drogi są po obu stronach brzegów rzeki, a po rzece kursuje prom. Piękna okolica.

Na straganach, przy drogach, w sklepach ,wszechobecne, niezliczone ilości arbuzów…..

Trasa Transfogarska – Droga , którą trzeba przejechać…..

Spotkaliśmy starszą siostrę ze szwajcarii.

Jadąc od północy, na pierwszym słupie na tym tunelu uważny kierowca zauważy naklejkę z logo MD.

I zaczynają się niesamowite widoki, które przyciągają w to miejsce setki turystów z całego świata. Obowiązkowy punkt w Rumunii.

Jeden z osiołków dostał ciacho.

Prawie jak Krupówki.Można tu kupić dosłownie wszystko.

Tego samego dnia staramy się dojechać jak najbliżej granicy z Węgrami, w strugach deszczu około 23.00 , jakieś 100km przed granicą zatrzymujemy się w hotelu na noc. Około 6.00 rano dnia następnego ruszamy w dalszą drogę do Polski. W domu jesteśmy godzinę po północy.

KONIEC